
copyright: M. Blachon
WO: Czy jest jakaś rzecz, którą przeniosłeś ze sportu do pracy na stanowisku dyrektora szkoły i członka szkolnego zespołu?
Michał: Myślę, że to jest praca zespołowa i rządzące nią reguły – te zdobyte w sporcie doświadczenia pomagają mi teraz w pracy. Dzięki nim wiem, jak przy zarządzaniu zespołem kilkudziesięciu nauczycieli i trenerów planować ich zadania. To spory zespół, w którym od czasu do czasu pojawiają się najróżniejsze problemy. Pamiętam, jak w drużynie w której grałem rozdzielano zadania, jak trener rozwiązywał problemy, jak rozwiązywali je samodzielnie zawodnicy, nawet wtedy, gdy mieli odmienne poglądy na różne sprawy. Ponieważ i w sporcie, i w biznesie spotyka się dziwnych ludzi trzeba wiedzieć jak sobie z nimi radzić. Sposób pracy całego zespołu zdecydowanie ma znaczenie.
WO: Jaką rolę w zwyciężaniu odgrywa drużyna? Czy wygrywamy i przegrywamy razem, jako zespół?
Szymon: Dokładnie tak! Razem wygrywamy i razem przegrywamy. Nie znoszę, kiedy jakiś trener mówi „wygraliśmy”, a kiedy jego drużyna przegrywa twierdzi, że to „oni przegrali”. Przecież na koniec turnieju trener też otrzymuje medal. Dlatego uważam, że skoro razem wygrywamy to i porażkę ponosimy drużynowo. Każdy powinien o tym pamiętać, od samego początku. Trzeba pokazać zawodnikom, że są jedną drużyną. Mają być traktowani zespołowo.
Kuba: Drużyna potrzebuje trenera i potrzebuje lidera, a lider potrzebuje drużyny. Sam trener ani nie wygrywa ani nie przegrywa. W koszykówce mówimy, że strata dwudziestu punktów to porażka drużyny, a już strata jednego punktu to sprawa trenera. Odpowiedzialność spada na trenera, bo jeżeli obie drużyny reprezentują taki sam poziom to właśnie on ma wnieść ten jeden ekstra punkt.
WO: Z drugiej strony w sporcie ten właśnie czynnik zaczyna się liczyć. W jednym z wywiadów Stephane Antiga powiedział, że kadra narodowa to zespół złożony z samych gwiazd i że to jest spore wyzwanie. W pracy z reprezentacją niełatwo jest wzmacniać przekonanie, że własne ego powinno znaleźć się na ostatnim miejscu. Czasami „gra się pod konkretnego zawodnika”. W końcu w piłce nożnej, w koszykówce czy siatkówce są wielkie nazwiska…
Kuba: Gwiazdy są potrzebne, bo motywują pozostałych. To indywidualności, którym pragną dorównać młodzi zawodnicy, wzory do naśladowania.
WO: Mówimy tu o zawodnikach spoza drużyny, o ludziach służących za wzór, których się podziwia i stara naśladować. A jaka jest rola gwiazdy w zespole?
Tomek: Nigdy nie grałem w drużynie, która miała gwiazdę w składzie. Rozmawiamy o sporcie i szczerze mówiąc, przynajmniej w moim przypadku, wszystko sprowadzało się do profesjonalnej gry, nawet jeżeli w Zgierzu płacono mi niecałe 200 złotych miesięcznie. W NBA wszyscy zawodnicy to gwiazdy. Zapewne już w średniej szkole byli bardzo lubiani, potem trafili do drużyny, w której jeden zawodnik zarabiał milion dolarów, a inny piętnaście, ale wszyscy byli jednak bardzo majętni i wszyscy mieli status gwiazdy. Tu właśnie zaczyna się problem, bo każdy z nich ma wielkie ego. Wszyscy zarabiają krocie, ale zmagają się z takimi samymi problemami jak każda inna drużyna: trener nie dopuścił mnie do gry, ktoś mi nie podał piłki itd. Zadaniem trenera jest tak ułożyć wszystkie te klocki, aby drużyna działała jako całość.
Kuba: Myślę, że nawet w takiej drużynie jak reprezentacja narodowa zawsze jest jakaś gwiazda. Pozostali zawodnicy nie będą zgłaszać zastrzeżeń, jeżeli ktoś taki potwierdza swoje „gwiazdorstwo” na boisku i podczas treningu. Jeżeli w dwunastoosobowym zespole najlepszych zawodników z danego kraju znajdzie się dwóch, którzy podczas mistrzostw świata lub na olimpiadzie biorą odpowiedzialność i się sprawdzają, pozostali, choć to też gwiazdy, zaakceptują, że w ich galaktycznej drużynie są liderzy.
WO: No dobrze. Mówimy teraz o drużynie, w której jest kilka gwiazd. Każda z nich sądzi, że jest lepsza od pozostałych. Niektórzy są lepsi, inni gorsi. Co bardziej zmotywuje zawodnika – gra z lepszymi od siebie czy z tymi słabszymi? Co podpowiada Wam doświadczenie?
Szymon: W koszykówce mieliśmy właśnie taki dylemat. W liceum mamy czterdziestu chłopców i zdarza się, że tych z pierwszego składu przenosimy ich do drugiego, ponieważ uważamy, że taka zmiana przysłuży się ich osobistemu rozwojowi i pomoże rozwinąć im skrzydła. Lepiej grać w słabszym zespole niż siedzieć na ławce w mocniejszej drużynie. Skupiamy się na długofalowym rozwoju, więc podejmujemy takie decyzje, chociaż rodzice reagują rozczarowaniem i pytają, dlaczego. Mówią: „Przecież przyjęliście syna, żeby grał”. I dokładnie o to chodzi. Chcemy, żeby grał.
Tomek: Moim zdaniem gra z lepszymi zawodnikami sprawia, że ten słabszy musi starać się bardziej, wejść na wyższy poziom. Jeśli więc chodzi o rozwój w sporcie, lepiej grać z lepszymi od siebie. To jest jednak zawsze indywidualna decyzja i ostateczny wybór należy do trenera. To on ma wiedzieć, kogo to zmotywuje do lepszej gry a kto, wiedząc, że inni są lepsi, zwyczajnie się zablokuje. Są zawodnicy, którzy grają lepiej, gdy się ich pochwali. Są też tacy, których motywuje krytyka i krzyk, bo myślą wtedy: „Jeszcze mu pokażę! Zrobię mu na złość i zdobędę te trzydzieści punktów!” Takie podejście również rozwija zawodnika. Trener musi rozpoznać charakter, który potrzebuje pochowały i ten, któremu trzeba dać „kopniaka”. To też kwestia osobowości.
WO: Czy zdarza się Wam trafiać na zawodników, którzy pomagają w rozwoju innym, są swoistymi nieformalnymi liderami? Takich, którzy mówią „Może rozegraj to tak? Zrób tak?” A może każdy gra na siebie, nawet jeżeli to jedna drużyna?
Szymon: W siatkówce, w Stowarzyszeniu Krótka Piłka, mamy dzieciaki z drugiej i trzeciej klasy szkoły podstawowej. Gdy się na nie spojrzy od razu widać, które z nich będą liderami. Jak dotąd miałem dwa takie przypadki. Patrzę, jak się rozwijają, obserwuję ich zachowanie w drużynie, dostrzegam jak ci młodzi ludzie – właśnie dlatego, że są tacy młodzi – potrafią kibicować kolegom na boisku. Pamiętam trening, w którym dwie czteroosobowe drużyny grały równocześnie, do zdobycia piętnastu punktów. W jednym z nich był chłopiec, z którym wcześniej nie rozmawiałem. W pewnym momencie wziął przerwę i zaczął rozmawiać z kolegami. Pytam go więc: „Kowal, co się stało?”, a on odpowiada: „Trenerze, wygrywaliśmy 13:9 i nagle zrobiło się 13:12, więc wziąłem przerwę”. Rzuciłem mu spojrzenie i go zostawiłem. Widzę, że jest liderem, że znakomicie się rozwija i motywuje kolegów, że bierze odpowiedzialność. To wielka przyjemność patrzeć, jak się rozwija, jak zachowuje. Tego typu przypadki należą jednak do rzadkości. Pracuję ze Stowarzyszeniem od trzech, czterech lat i przez ten czas mieliśmy zaledwie dwóch chłopców, którzy w tak młodym wieku byli fantastycznymi liderami.
Rozmawialiśmy zespołowo, w następującym składzie:
Michał Feter – w ostatnich 4 latach dyrektor Szkoły Gortata w Łodzi. Wcześniej, przez 10 lat Michał pracował jako trener i doradca w zarządzaniu (w tym zarządzaniu projektami) i odpowiadał za pozyskiwanie zewnętrznego finansowania projektów, za ocenę i za kompetencje trenerskie. Jest autorem ponad 200 projektów grantowych. Od najmłodszych lat fascynował go sport. Jego hobby to Hiszpania.
Szymon Nowak – z wykształcenia terapeuta zajęciowy, nauczyciel i publicysta, przez całe życie aktywnie zaangażowany w koszykówkę. Uwielbia pracę z ludźmi i dla ludzi. Zanim trafił do Szkoły Gortata pracował dla fundacji Dziewczynka z Zapałkami i JiM. W Szkole odpowiada za marketing i rozwijanie projektu koszykarskiego. Koordynator Klubu Biznesu Szkoły Gortata. Robi to co kocha działając w obszarze sportu.
Tomasz Solarek – absolwent anglistyki na Uniwersytecie Łódzkim. Były zawodnik drużyny koszykarskiej ŁKS i Uniwersytetu Łódzkiego. Przez 7 lat pracował dla Fundacji Marcina Gortata MG13, gdzie odpowiadał za koordynowanie projektu ‘Marcin Gortat Camp’. Obecnie pracuje dla Szkoły Gortata i Klubu Biznesu Szkoły Gortata. Odpowiada za współpracę z amerykańskimi college’ami i pozyskiwaniem od nich stypendiów sportowych w USA dla uczniów Szkoły Gortata.
Jakub Urbanowicz – absolwent zarządzania na Politechnice Łódzkiej. Kiedyś zawodnik drużyny koszykarskiej Politechniki Łódzkiej. Odpowiada za rozwój Szkół Marcina Gortata w Łodzi, Krakowie, Poznaniu i Gdańsku. Współtwórca Klubu Biznesu Szkoły Gortata. Prezes Stowarzyszenia ŁKS Koszykówka Męska.
Waldek Olbryk – wierzy w rozwijanie kultury organizacji poprzez pracę nad aspektami, które mogą ją kształtować, opartą o perspektywę klienta i użytkownika. Zwolennik koncepcji „uczenia się przez całe życie”. Uwielbia stosować podejście P2P (people2people) we wszystkich obszarach biznesu, nawet w klasycznych kontaktach B2B (business2business). Otwarty na dialog między kulturami i branżami
Passion2Value To koncepcja rozmów i projektów oparta o łączenie pasji i wartości z różnych dziedzin. Pracując w konkretnym środowisku, ćwicząc lub szkoląc się w innych pasjach, na przykład w sporcie, muzyce, można nauczyć się czegoś jako dyscypliny akademickiej, wykorzystując szerszą wiedzę i umiejętności, które były wykorzystywane gdzie indziej. Równocześnie można tworzyć wartościowe rzeczy i jednocześnie dobrze się bawić.