Skip to main content
BLOG

Wywiad z Markiem Bilińskim

 

Marek Biliński – to jeden z najbardziej znanych polskich kompozytorów, pionier muzyki elektronicznej w Polsce, instrumentalista posługujący się najnowocześniejszymi, a także klasycznymi instrumentami klawiszowymi. (www.bilinski.pl)

STARAM SIĘ WSPÓŁPRACOWAĆ Z LEPSZYMI OD SIEBIE. WYBIERAM LUDZI, KTÓRZY MOGĄ MNIE CZEGOŚ NAUCZYĆ, DAĆ MI COŚ CIEKAWEGO. PRACA Z PRZECIĘTNYMI TO PRZEJAW SŁABOŚCI. TO DROGA DONIKĄD. W KOŃCU NIE CHODZI O TO, ŻEBY SIŁOWAĆ SIĘ NA TO, KTO JEST LEPSZY. CHODZI O WYMIANĘ MYŚLI. TO NIEKONIECZNIE MUSZĄ BYĆ LUDZIE Z MOJEJ BRANŻY, ALE MUSZĄ BYĆ DOBRZY W TYM, CO ROBIĄ.

Co prawda reprezentujemy diametralnie różne światy, ale jak się okazało, mają one ze sobą wiele wspólnego. Miejmy nadzieję, że nasza rozmowa w inspirujący sposób pokaże jak sfera muzyki może przenikać się ze światem biznesu.

WO: Masz wiedzę, umiejętności i wykształcenie. Czy mimo to nadal potrafisz przyjąć radę od eksperta? Czy taka rada to dla Ciebie źródło inspiracji czy raczej przeszkoda? Może kiedyś, dawniej, gdy grałeś z zespołem Bank* było inaczej, a potem przez kilkadziesiąt lat solowej kariery, zmieniłeś swoje nastawienie i dziś myślisz inaczej? Z jednej strony człowiek widzi znacznie więcej niż kiedyś, z drugiej, ponieważ dostrzega więcej, potrafi w naturalny sposób zamykać się na to, co nowe. Jak Ty sobie z tym radzisz?

MB: Staram się współpracować z lepszymi od siebie. Wybieram ludzi, którzy mogą mnie czegoś nauczyć, dać mi coś ciekawego. Praca z przeciętnymi to przejaw słabości. To droga donikąd. W końcu nie chodzi o to, żeby siłować się na to, kto jest lepszy. Chodzi o wymianę myśli. To niekoniecznie muszą być ludzie z mojej branży, ale muszą być dobrzy w tym, co robią. Uczyłem się od wielu ludzi, którzy byli ode mnie lepsi. Rozmawialiśmy, obserwowałem ich pracę w studiu, widziałem ich w akcji…

WO: Chcesz przez to powiedzieć, że ten rodzaj mistrzostwa osiąga się dzięki otwartości?

MB: Tak. Liczy się otwartość i kreatywność. Nie można się odcinać, a zwłaszcza uznawać, że się jest najlepszym i że wie się już wszystko. Takie myślenie to pułapka.

WO: Można być dobrym, ale nigdy wystarczająco dobrym. Trzeba być przy tym otwartym – otwartość jest konieczna, podobnie jak pokora, po prostu słuchanie innych…

MB: Zgadzam się. Pokora to jest to. Ja się cały czas jej uczę… Zarówno pokora wobec siebie jak i wobec innych. Pokora wynika również z porażek, jakich człowiek doświadcza w życiu. Porażki ją budują. W końcu zawsze, w każdym środowisku, wszędzie może pojawić się ktoś lepszy. Dlatego zawsze warto zachować dystans wobec siebie i własnej pracy. Sądzę, że to trudne, ale konieczne.

Tekst stanowi zapis długiej, wieczornej rozmowy zrealizowanej przy wsparciu Ksawerego Dzitko.
(https://www.linkedin.com/in/ksawery-dzitko-3150532/)

*Bank – polski zespół rokowy działający w latach 1980. Marek Biliński grał z nim na instrumentach klawiszowych, w latach 1980- 1983.

Wywiad z Markiem Bilińskim (część 2)

 

ODWAGA JEST NIEZBĘDNA, ŻEBY COŚ ZMIENIĆ. KIEDY WSZYSTKO DOBRZE SIĘ UKŁADA CZŁOWIEK MYŚLI: „ALE PO CO COKOLWIEK ZMIENIAĆ?”.
WO: Kiedy widzimy, co obecnie dzieje się na świecie, tę kolejną rewolucję technologiczną i innowacyjne metody pracy, wyraźnie dostrzegamy potrzebę stworzenia przestrzeni dla wymiany wiedzy opartej na otwartej sieci specjalistów z różnych obszarów, z wielu branż. Twoja muzyka jest inspirowana różnorakimi stylami, nie tylko tymi wyrastającymi z muzyki elektronicznej. Kiedy jej słucham słyszę wiele różnych źródeł inspiracji. Jak przebiega Twój proces twórczy?

MB: Przede wszystkim potrzebna jest otwarta głowa. To po pierwsze. Trzeba chłonąć wszystko co dzieje się wokół. Muzyka mnie zainteresowała, a potem stała się dla mnie pasją. Na początku grałem, bo sądziłem, że każdy gra, tak jak każdy czyta i pisze. Pochodzę z rodziny, w której zawsze był instrument, na którym właśnie grał mój ojciec.

WO: Czyli dla Ciebie to był naturalny odruch? Gra na instrumencie była dla Ciebie taką samą czynnością jak mycie, czyszczenie zębów czy robienie zakupów?

MB: Dokładnie tak. Sądziłem, że po prostu każdy człowiek gra i słucha muzyki. Potem ojciec zaczął mnie uczyć gry na fortepianie, i to też przyszło mi naturalnie.

WO: Powiedziałeś, że muzyka to Twoja pasja. Przypominają mi się słowa Konfucjusza, który powiedział: „Wybierz pracę, którą kochasz a nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w życiu”. Takie podejście jest niezwykle twórcze, bo nie ma potrzeby, aby co rano skupiać się na tym, by się podnieść i znaleźć motywację. Po prostu robi się to, co się lubi.

MB: W moim przypadku ochota, by robić to co lubię wygrała z dzieleniem życia na pracę i relaks. Na pewnym etapie mojej drogi zawodowej zacząłem tak się organizować, aby praca nie była szarpaniną… Jeżeli coś zawodowo mi ciążyło, porzucałem to, odchodziłem. Chociażby zespół Bank. Cieszył się popularnością w całej Polsce przez dwa, trzy lata. Graliśmy kilkaset koncertów rocznie. Aż dotarło do mnie, że mam dość, że z tym zespołem nie pójdę dalej. Gralibyśmy koncerty, nagrywalibyśmy kolejne płyty, ale to nie było to… I dokonałem świadomego wyboru.

WO: To jak rodzaj testu – co lubię i czego nie lubię. Dzięki temu, że jestem zaangażowany i potrafię mieć własne zdanie nie przestaję szukać. Czy to kwestia otwartości w poszukiwaniach i odwagi do zmiany?

MB: Odwaga jest niezbędna, żeby coś zmienić. Kiedy wszystko się dobrze układa człowiek myśli: „Ale po co cokolwiek zmieniać”. Jest świetnie, pieniądze płyną szerokim strumieniem, mam stabilność, ale nie o to chodzi mi w życiu. Są wyższe wartości. Moim zdaniem wartości materialne muszą być podporządkowane tym niematerialnym, duchowym. Dopiero wtedy zaczynasz czuć się szczęśliwy i dostrzegać jakiś sens. Jeżeli podążamy wyłącznie za tym, co materialne, za kolejnymi osiągnięciami i kolejnymi nagrodami, dosięgnie nas uczucie pustki. Trzeba to mieć gdzieś w tyle głowy…

WO: W jaki sposób dotarło do Ciebie, czego nie chcesz? Patrzysz i widzisz jak wszyscy podążają w jednym kierunku, ale Ciebie to kompletnie nie przekonuje, trochę płyniesz pod prąd. Skąd wiesz, że nawet płynąc pod prąd nadal tworzysz coś ciekawego? Co Cię na przykład przekonało, żeby odejść z zespołu Bank?

MB: Myślę, że można to nazwać głosem wewnętrznym.

WO: To rodzaj intuicji? Wsłuchiwanie się we własne, wewnętrzne „ja”?

MB: Zawsze miałem wrażenie, że jestem jak narzędzie, którym w jakiś sposób coś kieruje. I to kieruje tak, że mnie się to podoba. Tak to czuję…

Wywiad z Markiem Bilińskim (część 3)

PORAŻKA JEST WLICZONA W SUKCES. TO OCZYWISTE, ŻE IM WYŻEJ SIĘ WSPINASZ, TYM TRUDNIEJSZY I BARDZIEJ BOLESNY BĘDZIE UPADEK.

WO: Przypominają mi się słowa Nelsona Mandeli, który powiedział, że nigdy nie przegrywał – albo wygrywał, albo się uczył. To wymaga wyższej filozofii i życiowej mądrości.

MB: I ogromnej odwagi, żeby coś takiego powiedzieć. Porażka jest wliczona w sukces. To oczywiste, że im wyżej się wspinasz, tym trudniejszy i bardziej bolesny będzie upadek.

WO: Pomówmy o sukcesach i porażkach oraz o umiejętnościach i wiedzy, które zyskujemy dzięki niepowodzeniom. Jak postrzegasz samego siebie i innych? Czy jesteś otwarty na ocenę płynącą od ludzi, którzy twierdzą: „Cóż. Nie udało się. Nie poszło nam. Trzeba to zrobić inaczej”? Zapewne pojawiają się jakieś emocje, nie wszystkie są pozytywne. Może wściekłość, może niechęć? Wybór w sposób nieunikniony wiąże się z błędem. To jest ludzkie, naturalne i trzeba się z tym pogodzić. Jak sobie radzisz z porażkami?

MB: Przy porażkach czas leczy rany. Po jakimś czasie warto się jednak przyjrzeć co z niej pozostało, zastanowić się czy da się coś zrobić, coś naprawić.

WO: Kto może pomóc dobrze przejść przez taki okres? Najbliższa osoba? Zespół? W biznesie taką osobę nazywa się coachem albo mentorem. Czasami staje się nim przełożony, który pełni wówczas rolę swoistego zawodowego przyjaciela. Jak to wygląda w branży muzycznej? Kogo Ty szukasz? Czy poszukujesz wewnątrz czy na zewnątrz?

MB: Ludzie dzielą się na ekstrawertyków i introwertyków. Ja najpewniej jestem introwertykiem, bo wszystko rozgrywa się w mojej głowie, od procesu twórczego po myśli i rozważania. Rozmawiam z żoną, ale to raczej ona uczy mnie jak komunikować z otoczeniem. Niestety, inicjatywa nie wychodzi ode mnie… To nie takie proste…

WO: Ponownie wracamy do otwartości…

MB: Żona powiedziała mi kiedyś, że największą otwartość widać u mnie na scenie, przed publicznością. To jest jednak mimo wszystko inna relacja… a to dlatego, że cała muzyka rodzi się w mojej głowie. Zanim dany utwór ujrzy światło dzienne czeka mnie długi proces technologiczny. I wszystko bierze początek tu… w mojej głowie.

WO: Myślę, że w tym co mówisz, podobnie jak w pracy menadżera, kluczowe znaczenie ma czas spędzany z samym sobą – trzeba usiąść i pomyśleć. Mieć odwagę powiedzieć samemu sobie „Nie potrzebuję zespołu”. W jaki stopniu zgadzasz się z tym stwierdzeniem? W dzisiejszych czasach towarzyszy nam takie niemal agresywne przekonanie, że kreatywność wymaga pracy kolaboratywnej. Osobiście głęboko wierzę we współpracę. Chociaż równocześnie jestem zwolennikiem podejścia „Po prostu usiądź i pomyśl”. W końcu mój mózg to całkiem niezły sparingpartner.

MB: Jeśli chodzi o metodę „Usiądź i pomyśl”, to mój proces myślowy wcale nie musi dotyczyć wyłącznie spraw zawodowych. Mogę na przykład pomyśleć o książce, którą właśnie czytam. To forma ćwiczenia szarych komórek, dzięki której unika się automatyzmu. Miewam na przykład ciągle problem z brzmieniem, z tonacją. To są takie myślowe łamigłówki, które mam do rozwiązania. Teraz brzmi to tak, ale wolałbym coś innego, coś bym poprawił. Cały czas szukam jakichś rozwiązań. Zanim dotknę klawiatury albo sprzętu muszę dokładnie się zastanowić co właściwie mam zrobić.

WO: Czy tylko takie względy bierzesz pod uwagę? Mówimy o źródłach inspiracji. W jakim stopniu podróże, krajobrazy, lokalna kuchnia lub zapachy, miejscowe zwyczaje mogą na nas wpływać lub inspirować nas do tworzenia rzeczy wyjątkowych, niezwykłych, odmiennych?

MB: Moim zdaniem, gdy ktoś opowiada jak to wpadł na pomysł dzieła sztuki jedząc krewetki, to brzmi to jak banał… Podróże kształtują, ale do czasu. Ja w młodości też podróżowałem. Teraz, kiedy się nad tym zastanawiam, to widzę, że wszystko wskazuje iż dokonałem właściwego wyboru. Czuję się dobrze tu gdzie jestem i zawsze będę tu wracał.

WO: Powiedziałeś: „Pomysły pojawiają się, gdy czuję się bezpieczny”. Jak z tych pomysłów udaje Ci się stworzyć coś, z czego jesteś wyjątkowo zadowolony? Jak wygląda proces ich selekcjonowania?

MB: Wyobraźnia nie zna granic i zawsze wykracza poza ramy gotowego produktu w postaci dźwięku albo frazy. Jest powiązana z oporem materii nieożywionej. Instrumenty i sprzęt mają swoje ograniczenia a to przecież materia nieożywiona. Zaprojektowali je genialni ludzie, ale ich myśl i talent też były ograniczone możliwościami i wytrzymałością danego materiału. Wszystko, co tworzymy ogranicza technologia. Szczególnie w mojej branży, czyli w muzyce elektronicznej. Każda komponowana przeze mnie kadencja harmoniczna, na początku bardzo szeroka i przestrzenna, zaczyna się zawężać. Stworzenie pojedynczego dźwięku, tonacji, frazy wymaga godzin poszukiwania.

WO: Poruszasz również kwestię spójności – tematu, który jest mi bardzo bliski. Wydaje się, że spójności poszukuje się również w świecie korporacji – chcą jej odbiorcy, klienci – ale w organizacji nie zawsze łatwo ją osiągnąć. Brzmi atrakcyjnie, ale jest trudno osiągalna. Wymaga bowiem szerszego spojrzenia i sprawdzenia – jak z lotu ptaka – czy rzeczywiście wszystko składa się w jedną całość.

MB: W tym wszystkim najgorszy jest subiektywizm. A tu potrzeba obiektywizmu, bo nie mnie ma się podobać końcowy efekt. Ta całość ma spełniać określone światowe standardy. Taki rezultat wymaga śledzenia międzynarodowych wzorców produkcji różnych gatunków muzycznych. Trzeba uważnie się wsłuchać i wyłuskać taki, do którego chcemy się zbliżyć. Nie ma na świecie dwóch ścieżek dźwiękowych, które brzmiałyby dokładnie tak samo. Każdy utwór wymaga indywidualnego podejścia. Najlepsi światowi producenci mówią, że do każdej nagranej ścieżki podchodzą tak, jakby ją nagrywali, miksowali albo masterowali po raz pierwszy….

Wywiad nagrany w grudniu 2016 r.

 

Passion2Value To koncepcja rozmów i projektów oparta o łączenie pasji i wartości z różnych dziedzin. Pracując w konkretnym środowisku, ćwicząc lub szkoląc się w innych pasjach, na przykład w sporcie, muzyce, można nauczyć się czegoś jako dyscypliny akademickiej, wykorzystując szerszą wiedzę i umiejętności, które były wykorzystywane gdzie indziej. Równocześnie można tworzyć wartościowe rzeczy i jednocześnie dobrze się bawić.